Gdy chciałam ich więcej koleżanka stwierdziła, że ten gatunek nie grzeszy instynktem samozachowawczym. Bo zamiast uciekać przed jastrzębiem. Podziwiały jego lot i szpony, które je porywały.
Reszta drobiu wykazywała się wolą życia i znikała w okolicznych krzakach.
Zaradzono jednak temu przenosząc je na inne podwórko. :)
A co do tytułu.
"Masz te swoje jajka. Ale sama sobie rób z nich wydmuszki".
"Dziękuję ci Urszulo." Odparłam.
Po powrocie spotkałam się z przeznaczeniem. Trzeba mieć moc w płucach. Oczy dobrze przymocowane, bo moga wypaść. Ale się udało!
Później oczyściłam je według wyczytanych prawideł.
I zaczęłamz dobić.
Na pierwszy ogień poszły jajka od zielononóżek.
Nie malowałam ich. Bo ich odcienie są mało spotykane.
Dostały tylko motywy i opakowania.
Pierwsze pokazuję jajka w koszyczku.
Drugą partię zielonych jajek umieściłam w prostokątnym pojemniku, który pomalowałam.
Piekne pisaneczki,az milo ogladac.
OdpowiedzUsuńWarto było sie potrudzic aby teraz je podziwiac.
pozdrawiam serdecznie
Dziekuję za wizytę. Co do trudzenia się. Płuca przez kilka dni miały do mnie pretensje, że oberwały jak uczestnik maratonu. ;)
OdpowiedzUsuń