„Jeśli nie chcesz swojej zguby. Górę pączków przynieś mi luby.” ;)
Zażartowałam sobie z bladego świtu. Bo spojrzałam na kalendarz a tam zachęcający opis dzisiejszego dnia – tłusty czwartek.
Miłościwie ze mną żyjący odwiózł środkowe wiekiem dziecię do przedszkola. I przepadł.
Usłyszałam szamotanie w korytarzu. I nim zdążyłam wytknąć, że kawa którą z łaski swojej ;) zrobiłam wystygła. Pojawiło się pudło. A mi w głowie myśl: „Uważaj czego sobie życzysz.” Bo wyglądało ono tak.
„A bo wiesz walczyć mi się z ludźmi w Lidlu nie chciało. Zgarnąłem hurtem.”
Najmłodszy syn chwycił z radością pączka wielkości jego buzi. Ta radość w oczach.
A ja cóż. O zdrowym odżywianiu pomyślę jutro. ;)
aaaa czemu te cisto tak powoli rośnie ;-/ ale mi narobiłaś smaku :-)
OdpowiedzUsuńJa naprawdę niechcący. ;) Zostało mi przyniesione. ;) A swoją drogą zazdroszczę umiejętności wyrobu pączków. Mi zawsze wychodzą w twardośći kul armatnich.
OdpowiedzUsuń