czwartek, 6 września 2012

Żyrandol po reanimacji

Opowieści z rewolucji kuchennych ciąg dalszy.
Jak w każdym pomieszczeniu przydałoby się oświetlenie. Żeby zamiast kurczaka w garnku nie wylądował wałęsający się w okolicy kot. ;)
Wcześniej była świetlówka.
Teraz przy zmianie wystroju pasowałaby jak pięśc do oka.
Na strychu odkryłam staroświecki żyrandol. Był potraktowany kolorem wypłowiałym czarnym.
Bo dziadziuś jak miał wenę, to zbierał wszelakie pozostałości farb, mieszał je i malował co mu pod rękę podeszło.
Żyrandol padł ofiarą tych zapędów.
I z tego co zauważyłam potraktował tą samą mieszanką drzwi i rower.
Nie mam zdjęcia przed zmianami. Czego żałuję.
Żyrandol został rozebrany na części. Oczyściłam je z farby. Pomalowałam emalią akrylową.
Został skręcony od nowa. Została tylko jedna część nieznanego zastosowania. :)
Klosze niestety nie sa oryginalne, bo jeden okazał się pęknięty.
Ale te nowe też mi się podobają.
Rurka na której całość wisi wydawała mi się za długa.
Okazało się, że obawy były bezpodstawne.
I żyrandol zawisł, a nawet świeci. ;)


3 komentarze:

  1. świetny kolor ma żyrandol! szkoda, że nie ma zdjęcia przed, bo pewnie wrażenie byłoby jeszcze lepsze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. to żyrandol z epoki art deco na allegro sprzedają do niego klosze

    OdpowiedzUsuń
  3. to żyrandol z epoki art deco , klosze mozna kupic na allegro te oryginalne

    OdpowiedzUsuń