Dałam im kilka rzeczy na licytację. Kupiłam też dwie.
Kubek dla córki i kolczyki dla siebie. Niech kociaki mają pełne miski. Do tego wylicytowane rzeczy mi się podobają. :)
Jeśli mowa o kotach. Młodszy z mojego stadka ostatnio mi się pochorował. :/ Coś był smętny, miał podkuloną tyną łapkę. Na pierwszej wizycie weterynarz stwierdziła, że nie ma złamań, ale kończyna jest opuchnięta. Dostał dwa zastrzyki w "cztery litery". Trochę lekarstw na wynos. Po kilku dniach na wizycie kontrolnej okazało się, ze opuchlizna ładnie schodzi.
Jeszcze jest taki trochę smętny, ale wraca do zdrowia, bo zaczyna podgryzać stopy córki, gdy ta siedzi przy komputerze. Będzie żył. :)
Poniżej fotografia, kiedy był naprawdę chory.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz