czwartek, 1 grudnia 2016

Nowa aranżacja mojego kąta pracowego. :)

Tydzień odciśnięty w kręgosłupie, zestaw odcisków, zadrapań na dłoniach i mam miejsce w wybitnie swoim stylu.
Pojechałam w swoje rodzinne strony pomagać w zakładaniu instalacji elektrycznej. Ot, taki specjalista od wbijania gwoździ w ścianę. :) Bo to był drewniany dom.
Kupili go młodzi ludzie. Wystawili wszystko na dwór, miało iść na opał. Mnie urzekł kredens kuchenny i półka z szufladkami. Z każdym dniem coraz łapczywiej na nie patrzyłam. Aż wreszcie zebrałam się na odwagę i zapytałam czy mogę je zabrać. "Oczywiście!" powiedział widocznie zadowolony właściciel. "Takie meble trudno się rozbija".
Super!
I tak przyjechały do Siedlec. Szafka wylądowała na strychu, kredens w garażu.
Ostatnio oglądałam swój kąt pracowy i załamała mnie ilość pudeł wszelkiej maści. Porozstawianych byle jak, byle gdzie. Ale takie były realia.
Przypomniałam sobie o przywiezionych meblach. Wylądowały w domu. Ich czyszczenie nie pyli, a do malowania użyłam akrylowej farby do drewna. Ale te meble mają to do siebie, ze każda ścianka inaczej trzyma farbę. Z jednej schodziła idealnie na innej traciłam paznokcie.
Dokupiłam uchwyty porcelanowe z różą w sepii.
Przypomniałam sobie, że w czeluściach garażu mam starą podstawę od maszyny do szycia.
Dostała nowy blat.
Na parapecie zostały te same gadżety. :)
A na ścianie tapeta w stylu vintage.







3 komentarze:

  1. Swojego kąta przez przyzwoitość nie pokażę... u Ciebie świetnie jest.

    OdpowiedzUsuń
  2. Taki kredens to bajka. Nie wiem jak można go wyrzucić. Za komuny miała go co druga rodzina. Pamiętam u mojej babci. Super go przyozdobiłaś.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastyczne miejsce do tworzenia:)

    OdpowiedzUsuń